Prof. K.Życińska: „Terapia osoczem ozdrowieńców – w Polsce  jest stosowana”

Prof. K.Życińska: „Terapia osoczem ozdrowieńców – w Polsce jest stosowana”

Amerykański Narodowy Instytut Zdrowia (NIH) uznał, że terapia osoczem jest nieskuteczna w leczeniu osób zakażonych koronawirusem i nie powinna być standardem w opiece nad zakażonymi. Zapytaliśmy polskich lekarzy-klinicystów, co myślą o skuteczności leczenia osoczem. Zdania są podzielone.

Szpital MSWiA w Warszawie jako jeden z pierwszych w Polsce zaczął pobierać osocze krwi ozdrowieńców, żeby później móc je wykorzystać w terapii chorych na COVID-19. Dziś prof. Katarzyna Życińska, kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, która leczy zakażonych koronawirusem w tym szpitalu, wciąż uważa, że przetaczanie osocza, jako dodatkowy element terapii – jest skuteczne, ale tylko w niektórych przypadkach.

Osocze podajemy pacjentom z ciężkim przebiegiem choroby. Niektórym to pomaga i znacząco skraca czas występowania objawów – wyjaśnia ekspertka i przytacza przykład jednej ze swoich pacjentek.

55-letnia kobieta trafiła do szpitala w ciężkim stanie. Rozpoznanie wykazało, że miała 70 proc. tkanki płucnej zajętej przez koronawirusa. Była na granicy podłączenia pod respirator. – Walczyliśmy o nią, bo wiedzieliśmy, że w jej przypadku powrót do samodzielnego oddychania będzie trudny. Wtedy podaliśmy jej osocze ozdrowieńców oraz sterydy. Nastąpił nagły zwrot. Dzisiaj pacjentka samodzielnie oddycha i czuje się dobrze. Badania wykazały, że ma już tylko 30 proc. płuc zajętych. To naprawdę spektakularna poprawa – opowiada prof. Życińska.

W Klinice Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, którą kieruje prof. Krzysztof Simon, osocze ozdrowieńców podawano co najmniej kilkudziesięciu pacjentom. O efektach prof. Simon mówi krótko: bywa różnie.

To nie działa tak, że pacjent dostaje osocze krwi ozdrowieńców i nagle jest zdrowy. To jest tylko dodatkowy element terapii, obok leków przeciwwirusowych i innych preparatów, które w połączeniu dają dobre efekty. Dzięki temu zdecydowanie zmniejszyliśmy liczbę pacjentów z COVID-19, u których dochodziło do ciężkiej niewydolności krążeniowo-oddechowej. Natomiast ocena skuteczności samego osocza jest bardzo trudna – opowiada prof. Krzysztof Simon.

Prof. Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku oraz prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, jest nastawiony do terapii osoczem ozdrowieńców krytycznie.

Leczyliśmy naszych pacjentów osoczem i nie zaobserwowaliśmy istotnych popraw. Wciąż brakuje naukowych dowodów na to, że terapia osoczem jest skuteczna. W dodatku opinia tak renomowanej instytucji jak NIH, skłania mnie do braku optymizmu odnośnie do tego rodzaju leczenia – mówi prof. Flisiak.

Skąd się biorą tak duże różnice w opiniach klinicystów? Jak tłumaczy prof. Flisiak, skuteczność terapii jest przede wszystkim uzależniona od „jakości” osocza. – Jeśli stężenie przeciwciał koronawirusa jest niskie, osocze będzie nieefektywne. Pamiętajmy, że przeciwciała powinny dotrzeć do drzewa oddechowego – do płuc i oskrzeli, gdzie wirus jest ulokowany. Żeby tak się stało, miano przeciwciał musi być naprawdę wysokie – tłumaczy prof. Flisiak.

Jak wykazały badania przeprowadzone przez naukowców z King’s College London, największe miano przeciwciał we krwi ozdrowieńców wykryto po trzech tygodniach od zakażenia. Trzy miesiące później u większości osób poziom przeciwciał spadł nawet 23-krotnie. U części przeciwciała były niemal niewykrywalne.

Wraz z osoczem przekazujemy pacjentom tylko przeciwciała, a to nie jest jedyny środek neutralizujący koronawirusa w organizmie. Badania pokazują, że duże znaczenie ma odporność humoralna, czyli ta, która powstaje na poziomie komórkowym. Ochronne cytokiny i interlokiny, które tworzą tę odporność, nie da się ich pozyskać z krwi ozdrowieńców – dodaje prof. Flisiak.

 

Alex

Koordynator projektu

0

Alex

Koordynator projektu

Dodaj komentarz