Regina opisuje bałagan i nieprzestrzeganie wytycznych w szpitalu dziecięcym na Żwirki i Wigury w Warszawie

Regina opisuje bałagan i nieprzestrzeganie wytycznych w szpitalu dziecięcym na Żwirki i Wigury w Warszawie

Rodzina Reginy zachorowała na COVID-19. Zarówno u niej, jak i jej męża oraz syna testy na koronawirusa potwierdziły obecność patogenu w organizmie. Kobieta trafiła z dzieckiem do szpitala dziecięcego na Żwirki i Wigury w Warszawie. Regina opisuje zaskakujące zachowanie personelu placówki i mówi, dlaczego zamiast przebywać dłużej w szpitalu, wolała wypisać syna na własne życzenie.

Regina prawdopodobnie zaraziła się koronawirusem SARS-CoV-2 od swojej koleżanki. Niepokojące objawy zaczęła odczuwać dwa dni po spotkaniu, ale test wykonała po 10 dniach od zarażenia, kiedy okazało się, że jej koleżanka otrzymała pozytywny wynik. Mąż Reginy w tym samym czasie zaczął odczuwać te same objawy i również wykonał test. Po 12 dniach także syn Reginy zaczął się gorzej czuć i gorączkować. Wiadomo już było, że oboje z małżonków są zarażeni COVID-19. Należało jeszcze zbadać dziecko.

Kobieta w trosce o zdrowie syna zgłosiła się po telefoniczną poradę do przychodni prywatnej, gdzie opisała zaistniałą sytuację. Przedstawiciele placówki zorganizowali kobiecie karetkę i odesłali ją wraz z dzieckiem do Dziecięcego Szpitala Klinicznego przy ul. Żwirki i Wigury w Warszawie.

Poziom ignorancji lekarzy i mojego zdziwienia sięgnął niebios. Absurd gonił absurd. Do szpitala zgłosiliśmy się w czwartek. Wtedy pobrano wymaz od syna i zatrzymano nas na oddziale do momentu uzyskania wyniku. Poinformowano mnie, że jeśli wynik będzie dodatni, gorączka nie będzie powodem do hospitalizowania syna, że wystarczy izolacja domowa i klasyczne metody zbijania temperatury. Nazajutrz przydzielono nam lekarza prowadzącego. Lekarz prowadząca przyszła do nas zebrać wywiad i zbadać syna. Ubrana w zwykły lekarski fartuch i maseczkę. Powiedziałam jej, że wraz z mężem otrzymaliśmy pozytywny wynik testu na COVID-19. Mocno zdziwiona odparła, że nie wiedziała, że jesteśmy „covidowi”, dlatego nie ubrała się, jak trzeba w specjalny strój – mówi Regina.

Lekarka zapytała, która to doba od pojawienia się objawów. Po tym jak usłyszała, że minął już ponad tydzień, stwierdziła, że większość badań mówi, że koronawirus rozprzestrzenia się w ciągu 5-6 dni od zakażenia, więc Regina już nie zaraża.

Lekarka postanowiła więc zostać w samej maseczce i nie przebierać się. Dodam, że wszystkie informacje były już zapisane w papierach przy przyjęciu nas na oddział, a pani doktor przyszła do nas na oddziale zakaźnym covidowym, do izolatki, nie zaznajomiwszy się z dokumentami. Zdziwiło mnie to – dodała Regina.

 

Matheo

Współpracownik

0

Dodaj komentarz