COVID-19 — SZCZEPIONKA BĘDZIE OBOWIĄZKOWA?

COVID-19 — SZCZEPIONKA BĘDZIE OBOWIĄZKOWA?

Kolejne laboratoria ogłaszają gotowość opracowanych przez siebie szczepionek na SARS-CoV-2. Ceną za powrót do normalności może być wydarzenie bez precedensu: przymusowe szczepienie całej populacji świata. Czy to będzie konieczne? I czy jest możliwe?

W Polsce obowiązkowo szczepimy m.in. na gruźlicę, krztusiec czy polio, czyli ostre nagminne porażenie dziecięce. To choroby, które łatwo przenoszą się z jednej osoby na drugą i są niebezpieczne dla zdrowia i życia.

Wypisz wymaluj koronawirus.

Czy COVID-19 znajdzie się na tej liście? A może powinniśmy liczyć na to, że Polacy posłuchają głosu rozsądku i sami z dobrej woli się zaszczepią?

Eksperci nie mają pewności, jakie rozwiązanie jest lepsze. Takie, które zapewni w efekcie większą wyszczepialność, czyli podanie szczepionki jak największej liczbie osobników w danej populacji. A o to tu przecież chodzi. Kluczowe pytanie brzmi więc:

CO JEŚLI SZCZEPIONKA BĘDZIE OBOWIĄZKOWA?

Dowody naukowe (i to w dużej liczbie) wskazują, że wprowadzenie obowiązku szczepień ma sens. Z analiz statystycznych prowadzonych przez badaczy z Yale Institute of Global Health wynika, że obowiązkowość szczepienia istotnie poprawia wyszczepialność, a także znacząco zmniejsza zachorowalność na takie choroby, jak krztusiec czy odra .

Innymi słowy, jeżeli porównamy europejskie kraje, w których profilaktyka tych chorób była dobrowolna, z tymi państwami, w których była ona obowiązkowa, to wyjdzie nam, że w krajach z obowiązkiem szczepiennym więcej ludzi przyjęło zastrzyk i mniej osób zachorowało. Czy to oznacza, że liczby przemawiają na korzyść obowiązkowego szczepienia przeciw COVID-19? I tak, i nie. Pod względem medycznej skuteczności – jak najbardziej. Pozostaje jeszcze czynnik ludzki.

Specjaliści zajmujący się zdrowiem publicznym ostrzegają, że przy każdym nowym szczepieniu reakcja społeczeństwa może się różnić od postawy, którą przyjmowano w odniesieniu do poprzednich iniekcji profilaktycznych. To, że dane potwierdzają wzrost wyszczepialności na krztusiec po wprowadzeniu obowiązku, niekoniecznie oznacza, że analogiczny efekt uzyskamy, jeśli podobne rozwiązanie zastosujemy w odniesieniu do COVID-19.

Według wielu epidemiologów przed podjęciem decyzji powinniśmy możliwie dokładnie przeanalizować, czy prawne nakazanie przyjęcia szczepienia nie wywoła efektu odwrotnego od oczekiwanego . Już teraz obserwujemy ruchy „wyzwolonych”, którzy odmawiają noszenia maseczki w imię błędnie rozumianej, rycerskiej walki o wolność jednostki. Czy więc – jeśli wprowadzimy obowiązek szczepienny – nie obudzimy tylko radykalizacji ruchów antyszczepionkowych?

Część ekspertów uważa, że antyszczepionkowe postawy w odniesieniu do COVID-19 to raczej „hałaśliwa mniejszość”, której nie należy się obawiać . Należy jednak pamiętać, że – jak wynika z ostatnich badań przeprowadzonych przez SW Research – aż 38,1 proc. Polaków nie podjęła jeszcze ostatecznej decyzji – czy, jeśli szczepionka będzie dostępna, dobrowolnie ją przyjmie, czy też nie . To oznacza, że duża część populacji nie ma jeszcze wyrobionej opinii na temat szczepienia, a tym samym – jest bardzo podatna na ewentualne wpływy z zewnątrz. Czy – jeśli szczepienie stanie się obowiązkowe – grupa ta przekona się do społecznej odpowiedzialności i podwinie rękaw, czy też da się zakrzyczeć populizmowi i wątpliwej retoryce trolli internetowych?

I czy wobec pandemii w skali globalnej w ogóle prywatne przekonania powinny mieć znaczenie?

JAK POLACY ZASZCZEPILI CAŁE MIASTO

Dane z poprzednich epidemii na świecie pokazują, że szczególne sytuacje wymagały szczególnych środków. Kiedy w 1963 r. we Wrocławiu wybuchła epidemia ospy prawdziwej, całe miasto odcięto kordonem sanitarnym, podejrzanych o kontakt z chorymi umieszczano w izolatoriach i zaszczepiono 98 proc. mieszkańców. Podjęto tak sprawne i drastyczne działania, że – mimo iż Światowa Organizacja Zdrowia szacowała, że epidemia wygaśnie dopiero po dwóch latach – udało się ją zdławić w ciągu zaledwie dwudziestu pięciu dni .

Jednak przytoczona powyżej sytuacja nie jest tożsama z aktualną. Po pierwsze, epidemia ospy była bardzo ograniczona terytorialnie, a obecna pandemia jest już rozpowszechniona po całym kraju i świecie. Po drugie – tempo działań od samego początku epidemii ospy było wręcz nieprawdopodobne, zaś w przypadku COVID-19 większość decyzji podejmowano niespiesznie. Po trzecie – część działań podjętych w latach 60. we Wrocławiu miało naprawdę drastyczny charakter (na przykład rekwirowano pojazdy z lokalnych przedsiębiorstw, aby przeznaczyć je do przewożenia zarażonych osób) i dziś nie miałyby racji bytu.

Najważniejsza różnica jest jednak taka, że obecne społeczeństwo jest inne niż społeczeństwo sprzed sześciu dekad. Eksperci zwracają uwagę, że wszelkie działania, jakie będą podejmowane w odniesieniu do zdrowia publicznego, muszą być ukierunkowane na cel, a tym – jak już wspomniano – jest jak największa wyszczepialność. Z części badań wynika natomiast, że zaostrzanie prawa regulującego obowiązkowe szczepienia może wprawdzie zwiększać odsetek osób zaszczepionych, ale może też prowadzić do radykalizowania działań ruchów antyszczepionkowych . Co zatem robić?

Szybko! Pomysły! Pomysły!

Choć obecna sytuacja jest pod wieloma względami bezprecedensowa – to jednak w wielu krajach stosowano już różnorodne taktyki, których celem miał być wzrost świadomości na temat profilaktyki oraz poprawienie odsetka wykonanych szczepień. Część z dotychczasowych rozwiązań skupiała się na motywowaniu negatywnym. Na przykład na wprowadzeniu obowiązkowych szczepień u wszystkich pracowników, zgodnie z zasadą: „no shot, no job” (nie ma zastrzyku, nie ma pracy). Jest tak m.in. w niektórych amerykańskich szpitalach).

Czy w Polsce byłoby to możliwe i… zasadne? Art. 2221 Kodeksu Pracy głosi, że „w razie zatrudniania w warunkach narażenia na działanie szkodliwych czynników biologicznych pracodawca stosuje wszelkie dostępne środki eliminujące narażenie, a gdy to niemożliwe – ogranicza jego stopień, korzystając z osiągnięć nauki i techniki”. Nie wszyscy prawnicy są jednak zgodni z tym, że taka podstawa prawna jest wystarczająca .

W niektórych krajach zachęty do profilaktyki szczepiennej działały w odmienny sposób. Na przykład w Australii wprowadzono program „no jab, no pay” (nie ma kłucia, nie ma kasy), w ramach którego rodzice, którzy zaszczepili swoje dzieci, mogli liczyć na finansowe benefity dla nich, natomiast ci, którzy nie spełnili tego obowiązku, nie otrzymali świadczenia. Raporty wykazały, że działanie to doprowadziło do wzrostu wyszczepialności o ponad 170 tysięcy dzieci w ciągu jednego roku . Z drugiej jednak strony wykazano, że po wprowadzeniu tych rozwiązań rodzice o postawach antyszczepionkowych pod wieloma względami zradykalizowali swoje działania .

 

Alex

Alex

Koordynator projektu

0

Alex

Koordynator projektu

Dodaj komentarz