Na początku robiły na nas wrażenie liczby rzędu kilkuset zakażeń na dobę, a dziś przestaje zaskakiwać kilka tysięcy. Bardzo bym chciał, żeby Polacy nie tyle bali się COVID, ale rozumieli to, że mamy do czynienia z dosyć cwanym patogenem – mówi dr Piotr Rzymski. Ekspert ostrzega przed wprowadzeniem twardego lockdownu, jego zdaniem to tylko gra na zwłokę, która wywołuje mnóstwo skutków ubocznych, ale nie rozwiązuje problemu.
W niedzielę 21 lutego resort zdrowia opublikował nowy raport, z którego wynika, że w ciągu ostatniej doby 7 038 osób otrzymało pozytywny wynik testów laboratoryjnych w kierunku SARS-CoV-2. Z powodu COVID-19 zmarło 94 zakażonych.
Od kilku dni systematycznie rośnie liczba nowych zakażeń. Ministerstwo zdrowia potwierdziło, że mamy do czynienia z trzecią falą epidemii. Większe obłożenie widać powoli również na oddziałach zakaźnych. Dr hab. Piotr Rzymski zwraca uwagę na kluczowe parametry, które powinny być brane pod uwagę, by ocenić powagę sytuacji.
Powinniśmy przede wszystkim spoglądać na to, jaka jest liczba zajętych łóżek, jaka jest liczba zajętych respiratorów i przede wszystkim ile osób trafia w kolejnych dobach do szpitala. To są najważniejsze dane, które nam pokazują, jak przebiega pandemia. Duża liczba osób wymagających hospitalizacji jest największym problemem, który paraliżuje służbę zdrowia do tego stopnia, że nie jest w stanie prawidłowo funkcjonować, także w zakresie innych obszarów niż tylko COVID-19. Im więcej mamy zajętych łóżek, tym więcej potrzeba energii, żeby pomagać tym pacjentom. Nie ma w tym momencie ryzyka, że z dnia na dzień zabraknie miejsc w szpitalach, czy sprzętu, ale chodzi o stopień zaangażowania służby zdrowia tylko w jednym obszarze, co przekłada się na problemy w świadczeniu usług medycznych w innych obszarach – wyjaśnia dr hab. Piotr Rzymski z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu (UMP).