Jak poinformował 11 stycznia burmistrz Oslo Raymond Johansen, na lotnisku Gardermoen panował w ostatnich dniach chaos. Od drugiego do siódmego stycznia na stołecznym porcie lotniczym wylądowało 14 826 podróżujących z zagranicy. 8570 osób zdecydowało się na przeprowadzenie testu pod kątem COVID-19. Wykryto wśród nich 131 przypadków zachorowań. Władze, aby uniknąć poświątecznej fali zakażeń, wymagają, by osoby wybierające się do Norwegii przedstawiły na granicy negatywny wynik testu na koronawirusa. Kolejny muszą wykonać najpóźniej 24 godziny po przyjeździe do kraju fiordów. Mogą skorzystać z punktu poboru próbek na lotnisku lub w gminie, do której się udają.
Nawet 20 tys. koron grzywny za niewykonanie testu.
Zachowanie osób przyjeżdżających do Norwegii skrytykował minister zdrowia Bent Høie. – Każdy podróżny ma obowiązek poddać się testowi w ciągu 24 godzin od przyjazdu do Norwegii. Może to zrobić na granicy lub w gminie, w której zostanie poddany kwarantannie. Niedostosowanie się do przepisów jest zagrożone grzywną w wysokości 20 000 koron – tłumaczy szef resortu zdrowia.
Rządzący chcą, by z możliwości testowania na lotnisku korzystało co najmniej 90 proc. podróżujących. Fot. materiały prasowe Avinor
Koronawirus wśród pasażerów z Polski.
Od 27 grudnia służby odnotowały zakażenia wśród pasażerów 97 lotów. 53 dotyczyły połączeń z zagranicy. Szczegółowe dane Norweskiego Instytutu Zdrowia Publicznego (FHI) wskazują, że 11 połączeń miało swój początek w Polsce. Kolejne osiem samolotów przyleciało do kraju fiordów z Amsterdamu. Tylko w Gardermoen zakażenie koronawirusem wykryto u pasażerów 52 lotów.
Do 28 stycznia odnotowano w Norwegii 55 903 zakażenia koronawirusem. Służby sanitarne od kilku tygodni powiększają liczbę wykonywanych testów. W pierwszym tygodniu stycznia przekroczyła ona 166 tys. prób.
Bjorn
Skandynawski współpracownik
0