Przed wybuchem koronawirusa w USA wielu Amerykanów nie myślało, że skutki będą tak druzgocące lub szybkie, aby wstrząsnąć całym narodem.
Dla niektórych COVID-19 był czymś dalekim i odległym. Był to problem dla innych krajów, ale nie dla Stanów Zjednoczonych. A jeśli dotrze do Stanów Zjednoczonych, nie będzie tak źle, jak się wówczas wydawało.
Ale potem, gdy pod koniec lutego w Kirkland w Waszyngtonie doszło do pierwszych zgonów związanych z koronawirusem, ta nonszalancja nagle się zmieniła. Wielu było zaskoczonych, jak szybko rozprzestrzenia się i osiąga swój stan. Do połowy marca wirus był w każdym stanie.
Nagle COVID-19 i jego wzrastające reperkusje stały się bardzo realnymi problemami, przed którymi stanęli Amerykanie.
Teraz, w połowie maja, Stany Zjednoczone są w czołówce światowej pod względem liczby potwierdzonych przypadków koronawirusa.
Centrum zasobów koronawirusa Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa zebrało dane ujawniające, że od niedzieli rano ponad 260 000 Amerykanów zmarło. Włochy, które wcześniej były na czele pod względem największej liczby ofiar śmiertelnych, stwierdziły 19 500 przypadków śmiertelnych w związku z koronawirusem.
Raport pojawia się w momencie, gdy coraz więcej obszarów w całym kraju obserwuje wzrost liczby pacjentów z COVID-19.
Dr Deborah Birx, koordynator wszelkich działań związanych z koronawirusem w Białym Domu, powiedziała na początku kwietnia, wyrażając, że oprócz Nowego Jorku, Luizjany i Illinois, Kolorado, Pensylwanii i Waszyngtonu zanotowało tendencje wzrostowe.