Synek Weroniki dostał w środku nocy ataku świszczącego kaszlu. Mama opowiada, że chłopiec zachowywał się, jakby miał się za chwilę udusić. Dyspozytorka przez telefon rozpoznała, że to zapalenie krtani i kazała rodzicom wyjść na powietrze do czasu, kiedy nie przyjedzie pomoc. Testy potwierdziły, że chłopiec jest zakażony koronawirusem.
2,5-latek dostał ostrego zapalenia krtani. W szpitalu testy potwierdziły zakażenie koronawirusem.
18 listopada mąż pani Weroniki dostał wynik testu w kierunku koronawirusa. Okazało się, że jest zakażony. Kilkanaście godzin później w środku nocy ich 2,5-letni synek zaczął się dusić i zanosić szczekającym kaszlem. Mama wpadła w panikę.
Miałam nadzieję, że on w ogóle nie zachoruje, bo przecież słyszy się, że takie małe dzieci przechodzą infekcję bardzo łagodnie albo bezobjawowo. Koło 23.30 obudził nas taki bardzo dziwny odgłos, duszenie się, taki dziwny kaszel. Pobiegłam do synka, chciałam go uspokoić, ale on nie mógł złapać oddechu. Zawołałam męża. Pierwszy raz coś takiego widzieliśmy. Robert nie mógł zaczerpnąć powietrza, tak jakby próbował zakasłać, w pierwszej chwili myśleliśmy, że może coś połknął, może się krztusi – opowiada mama chłopca.
Zadzwoniłam na pogotowie, a syn robił się już cały siny. Byliśmy kompletnie sparaliżowani, na szczęście dyspozytorka pokierowała nas przez telefon – kiedy usłyszała jego kaszel, powiedziała, że to jest zapalenie krtani i żeby szybko ubrać syna i wyjść na balkon. W momencie, kiedy wyszliśmy na powietrze, ten oddech lekko się uspokoił i tam czekaliśmy na karetkę – dodaje pani Weronika.
Chłopiec trafił do gdańskiego szpitala. Na miejscu zrobiono mu szczegółowe badania, które potwierdziły, że chłopczyk również jest zakażony koronawirusem.
– Lekarze zdiagnozowali ostre zapalenie krtani. Był problem z saturacją, bo spadła poniżej 90 proc. Dostał sterydy, kroplówkę i do rana ten oddech w zasadzie się uspokoił. Następnego dnia spytałam lekarza, czy to zapalenie krtani jest spowodowane przez koronawirusa, ale stwierdził, że nie, że COVID nie powoduje takich objawów i że to musiało się nałożyć dwa wirusy jednocześnie. Wtedy w to uwierzyłam – mówi mama Roberta. – Szczerze mówiąc było mi to na rękę, bo jednak wydawało mi się, że „jakiś” zwykły wirus jest mniej groźny, niż wizja ciężkiego przebiegu COVID u mojego synka.
Chłopiec miał dodatkowo kaszel, katar i zupełnie stracił apetyt, lekarka stwierdziła, że może to wynikać z tego, że stracił smak i węch. Infekcja minęła u dziecka po tygodniu.
„To była z pewnością najstraszniejsza rzecz, jakiej doświadczyłem”
Dopiero później mama Roberta przypadkowo natrafiała na niemal identyczną historię przebiegu choroby, u innego chłopca zakażonego koronawirusem. Siedmiomiesięczny Jack zachorował 2 stycznia. Dostał gorączki i zaczął nagle ciężko oddychać, z trudem łapiąc powietrze. Rodzice wezwali karetkę, która przetransportowała chłopca do szpitala, gdzie stwierdzono ostre zapalenie krtani.
„Bardziej martwiłem się, że moja partnerka albo ja będziemy ciężko to znosić. Nie bałem się o dzieci, zakładałem, że wszystko będzie w porządku, ponieważ nieczęsto słyszy się o małych dzieciach, czy w ogóle młodych ludziach, dotkniętych koronawirusem. To było naprawdę szokujące, kiedy zobaczyłem, co dzieje się z Jackiem. Nigdy wcześniej nie dzwoniłem pod numer 999 i nie jest to miłe doświadczenie” – opowiadał w rozmowie z „Daily Mail” Alan James, tata chłopca.
„To wydarzyło się bardzo szybko – kaszel, temperatura, a potem świszczący oddech i trudności z oddychaniem. Jack od urodzenia w ogóle nie chorował, nigdy nie kaszlał, nawet nie pociągnął nosem, więc pierwszą rzeczą, jaką kiedykolwiek złapał, był COVID-19″ – dodał.
Alfonso
Covid-19 South America Expert