Szok. Na każdym kroku – szok. Dzisiaj był pierwszy dzień od tygodnia, kiedy poszłam na zakupy, do pracy od czasu „wybuchu” epidemii w Kanadzie. Koronawirus zmienił bardzo dużo. Jest ponad 11 tysięcy zarażonych, a w Ontario jest 172. W pracy mamy taśmy na podłodze, które oznaczaj odstępy dwu metrowe, aby klienci stali w takiej odległości. Przy samym wejściu mamy butelki z płynem dezynfekującym, którym należy myć wózki. Dzisiaj również zainstalowano szyby w kasach, aby chronić kasjerki. Jest to bardzo mały sklepik wiec jest wszystko blisko siebie. Pojechaliśmy w raz z chłopakiem na zakupy i staliśmy na dworze w kolejce dwa metry od poprzedniej osoby aż 20 minut, ponieważ jest określona ilość ludzi, którzy mogą przebywać w sklepie. ( u mnie w pracy czegoś takiego nie ma, chociaż jest to mały sklep i dosyć popularny.) Nie wolno spotykać się w gronie większym niż 5 osób, oczywiście nie dotyczy nawet większych rodzin mieszkających w tym samym domu.
Generalnie – nie można za bardzo narzekać, dlatego że rząd naprawdę pomaga. Jeżeli ktoś ma własna działalność i nie może płacić swoim pracownika rząd dopłaca właścicielowi 75% pensji danego pracownika. Ludzie, którzy nie mogą dostać E.I ( bezrobocie) dostają 2000$ miesięcznie przez cztery miesiące. Oczywiście jest również bezrobocie (E.I) jeżeli praca twoja została zamknięta przez wirus, płacą ci tyle samo co normalnie się zarabiało.
Od 6 kwietnia abym mogła jechać do pracy muszę posiadać od pracodawcy zaświadczenie. Poniżej jego treść.
Chociaż tyle złego wokół się dzieje, (ludzie umierają) trzeba wziąć to co się dzieje i nauczyć się doceniać co najważniejsze: rodzinę, przyjaciół, zdrowia. Ale i również samego życia.
Zuzia
Korespondent z Kanady