Od momentu wznowienia rozgrywek, które nastąpiło na przełomie maja i czerwca, wszystkie drużyny szczebla centralnego są poddane izolacji sanitarnej. Zawodnicy, trenerzy i osoby funkcyjne przechodzą regularnie testy na obecność koronawirusa, wypełniają też ankiety medyczne. Zaleca im się ograniczanie kontaktów z innymi osobami, a konferencje prasowe i wszelkie aktywności medialne są prowadzone wyłącznie za pośrednictwem przekazu wideo.
Kiedy gospodarka była odmrażana, meczów obawiałem się bardziej niż wesel. Dziś sytuacja jest odwrotna i jestem pozytywnie zaskoczony małą liczbą zakażeń w rozgrywkach piłkarskich. Wygląda to przyzwoicie, ale naprawdę lepiej utrzymywać ten reżim i spokojnie przeprowadzić sezon, niż zacząć łagodzić restrykcje i ryzykować znacznym pogorszeniem sytuacji. Nikt by nie chciał przerwania ligi – powiedział prof. Włodzimierz Gut, specjalista w zakresie mikrobiologii i wirusologii, pracownik naukowy Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny.
Stan izolacji trwa już jednak niemal cztery miesiące i w środowisku pojawiają się pierwsze oznaki zniecierpliwienia. Dziennikarze czują niedosyt, bo nie mogą dopytywać trenerów w przypadku lakonicznych odpowiedzi, sami szkoleniowcy też tęsknią za bezpośrednim kontaktem. Na jego brak narzekał m. in. opiekun Lecha Poznań Dariusz Żuraw.
Izolację sanitarną zdecydowanie skrytykował Michał Probierz z Cracovii. – Nie róbmy już farsy z tymi konferencjami. Róbmy je normalne. Wszyscy po knajpach siedzą, wszyscy gdzieś razem są, a my mamy online’ową farsę. To jest komedia. Już mnie to śmieszy. Nudzi mnie gadanie do kamery. Nawet się nie mogę z nikim pokłócić – mówił po spotkaniu 2. kolejki PKO Ekstraklasy z Podbeskidziem Bielsko-Biała (2:2).
Matheo
Korespondent