Chyba nie ma osoby, która nie czekałaby niecierpliwie na powrót normalności, gdy można skorzystać z takich luksusów, jak wyjście do kina, fryzjera, czy na piwo.
Czekamy – jedni z względnym spokojem, inni z frustracją. Czekamy z nadzieją, że to, co kiedyś było prozą codzienności, a teraz stało się dobrem nieosiągalnym, kiedyś znowu znajdzie się w zasięgu ręki.
Konieczna jest jednak świadomość, że to również od nas samych w pewnym stopniu zależy, czy i kiedy osiągniemy ten upragniony stan normalności. Gospodarka powoli zaczyna się odmrażać, w sklepach może przebywać więcej klientów, galerie handlowe stopniowo wychodzą ze stanu hibernacji, można też śmielej wychodzić na spacery, a z ulic zniknęła większość policyjnych patroli.
Niestety, zbytnia skłonność do popadania w przesadę to zagrożenie niemal tak wielkie, jak sama epidemia. Chociaż przyznać trzeba, że nasi rodacy i tak wykazują się większym zdyscyplinowaniem niż mieszkańcy innych europejskich krajów, gdzie bulwary zaczynają tętnić życiem, jak gdyby zagrożenie było zaledwie fantasmagoryczną wizją, a nie konkretnym, namacalnym faktem.
Ale i na naszych ulicach widuje się coraz więcej osób, które noszą maseczki raczej dla wątpliwej ozdoby aniżeli dla faktycznej ochrony siebie i innych, bo bynajmniej nie zasłaniają ich nosa i ust, a jedynie stwarzają iluzję bezpieczeństwa ściągnięte szczelnie pod brodą lub dyndające pod nosem. Rękawiczki z kolei mają chronić przed rozprzestrzenianiem ewentualnych zarazków, ale co z tego, jeśli ktoś najpierw dokładnie swoją rękawiczką wysmaruje sobie własny nos i usta, a potem tą samą rękawiczką dotknie przedmiot, lub co gorsza żywność, którą ktoś inny później kupi. Nie mówiąc już o tym, że postępująca tak lekkomyślnie osoba sama siebie również może w ten sposób zakazić. Są także jednostki, które idąc chodnikiem, szalenie „oszczędnie” używają chusteczek do nosa, który „oczyszczają” jedynie energicznym dmuchnięciem w otwartą dłoń, którą później jedynie otrzepują, albo co gorsza osuszają, pocierając o którąś z części swojej garderoby. Później tą samą – jakże zapewne „sterylną” dłonią – chwytają wchodząc do sklepu tę samą klamkę, którą podążający za nimi, niczego nieświadomy „szczęśliwiec” również będzie miał możliwość dotknąć, w bonusie zbierając z niej rozmaite drobnoustroje.
Odpowiedzialność za siebie i za innych to klucz do sukcesu i do upragnionego powrotu do normalności. Ale trzeba chociaż trochę myśleć, myśleć przede wszystkim za siebie, ale i za innych. Uzbroić się w cierpliwość i nie robić za wcześnie tego, za czym się tak bardzo tęskni, bo im szybciej zbagatelizuje się problem pandemii, to tym szybciej może ona właśnie wrócić. I wtedy te czynności, powrotu których nie możemy się doczekać, oddalą się w czasie znacznie bardziej.
Pośpiech jest wskazany wyłącznie przy łapaniu pcheł – tak mówi porzekadło zdające się idealnie obrazować bieżącą sytuację (i tutaj dochodzimy do sedna, a równocześnie do wyjaśnienia, co wspólnego mają pchły z pandemią…). A zatem, kończąc jeszcze inną maksymą – za długie czekanie dobre śniadanie! Słowem, warto zagryźć zęby i chwilę dłużej zastosować do rygorów bezpieczeństwa, by jak najszybciej wspólnie wyjść z tej osaczającej cały świat pandemicznej opresji.