Pojawiają się limity jednorazowych wypłat. Żeby ograniczyć koszty, nad reglamentacją dla obcych klientów zastanawia się PKO BP.
W ostatnim tygodniu maja z Warszawy do Wiednia poleciał samolot z 3,5 tony waluty. Największe banki sprzedały na międzynarodowym rynku zalegające w skarbcach nadwyżki dolarów i euro. Zaledwie miesiąc wcześniej transport gotówki szedł w drugą stronę. Banki zamawiały u zagranicznych dostawców walutę, głównie dolary, gdyż w szczycie paniki koronawirusowej klienci na cito likwidowali walutowe lokaty. Kiedy emocje opadły, ponownie wpłacili dewizy do banków.
Znacznie wolniej do banków wracają depozyty złotowe. Polacy tuż przed i po lockdownie wyciągnęli z kont ogromne kwoty pieniędzy, które teraz trzymają w domu. Dla sieci bankomatów jest to prawdziwy dramat.
Opłaty nieruszone od dekady
Dwa tygodnie temu Euronet, największy niezależny operator bankomatów, wprowadził limit jednorazowej transakcji — 1 tys. zł. Chcesz wypłacić 2 tys. zł, musisz kartę włożyć do bankomatu dwa razy. Niedługo potem w ślady konkurenta poszła druga niebankowa sieć — Planet Cash, ustalając ograniczenia w tej samej wysokości. Nie obowiązują one klientów banków, które współpracują z operatorem: ING, Getin, BNP Paribas, BPS i mBank.
Euronet tłumaczył, że chodzi mu o zwiększenie dostępności gotówki dla klientów. IT Card, właściciel Planet Cash, jako przyczynę wskazał obowiązujący obecnie system opłat za transakcje bankomatowe. Wygląda on tak, że operator bankomatu dostaje wynagrodzenie od każdej wypłaty gotówkowej od wystawcy karty. Od 2010 r., kiedy Mastercard i Visa ścięły bankomatowe prowizje z 3,5 zł, prowizja wynosi 1,2-1,3 zł. Była to reakcja na próbę wyłączenia z biznesu firm kartowych przez niezależnych operatorów bankomatów.
— Biznes jest coraz mniej rentowny. Od 10 lat mamy te same prowizje, a koszty stale rosną. W tym roku doszło do dwóch istotnych zdarzeń podnoszących koszt obsługi bankomatów: VAT na usługi związane z zaopatrywaniem bankomatów w gotówkę i wzrost płacy minimalnej, który znacznie podwyższył koszty firm ochroniarskich i konwojujących pieniądze — mówi jeden z naszych rozmówców.
Mimo zamrożenia prowizji przez firmy kartowe sieć bankomatów w Polsce dość mocno zagęściła się w ciągu ostatniej dekady: z 16 tys. w 2010 r. do około 23 tys. (liczba jest zmienna). Operatorzy tak ustawiali maszyny, żeby generowały jak największy ruch i przychód. Model biznesowy zachwiał się po uderzeniu koronawirusa.
— W połowie marca doszło do szturmu na banki. Klienci wypłacali ogromne ilości gotówki w oddziałach i bankomatach, które notowały rekordową liczbę transakcji. Potem nastąpiła posucha. Ludzie napchali materace gotówką, lockdown i zamknięcie sklepów dodatkowo ograniczyły potrzebę wypłacania pieniędzy. Efekt jest taki, że w drugiej połowie marca i w kwietniu doszło do załamania na rynku bankomatowym — mówi anonimowo przedstawiciel branży.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że liczba transakcji spadła w kwietniu nawet o jedną trzecią. Co gorsza — z punktu widzenia operatorów bankomatów spadającym transakcjom towarzyszy wzrost wartości przeciętnej wypłaty. Inaczej mówiąc — spadły przychody z prowizji od wypłat, a koszty pozyskania i utrzymania gotówki były wyższe.
Efekt motyla
Szatkując wypłaty na mniejsze porcje, Euronet i Planet Cash próbują zwiększyć przychody. Gdy klient wypłaci 2 tys. zł w dwóch porcjach, bank wystawca karty, którą dokonano wypłaty, zapłaci za usługę 2,40-2,60 zł, a nie złotego z hakiem, gdyby limitu nie było. Wzrost dochodów sieci bankomatów oznacza jednak wzrost kosztów wystawców kart. Tak jest w przypadku Euronetu. Operator wprowadził limit dla wszystkich wypłat dla wszystkich kart, niezależnie od tego, czy wystawcami są współpracujące z nim banki czy nie. Jeśli chodzi o Planet Cash, to koszt wypłat realizowanych przez klientów obcych banków pokrywają oni sami. W Polsce już dawno skończyły się czasy darmowych wypłat z bankomatów niezależnie od logo na urządzeniu.
Za pobranie gotówki z obcej sieci klient płaci swojemu bankowi prowizję, która jest znacznie wyższa niż bankomatowy interchange. Wprowadzenie limitów przez niezależnych operatorów może jednak doprowadzić do daleko idących zmian na rynku. Z naszych informacji wynika, że najliczniejsza w kraju sieć bankomatów PKO BP notuje zwiększony ruch klientów obcych banków. Nie jest to masowa migracja — wzrost wynosi kilka procent, ale świadczy o tym, że są osoby, którym limity się nie podobają i szukają urządzeń, do których wystarczy raz włożyć kartę, żeby od ręki dostać gotówkę. Tyle że wygoda obcego klienta to dla PKO BP koszt związany z koniecznością częstszego uzupełniania stanu gotówki w bankomatach. Z naszych informacji wynika, że pion obsługi klienta detalicznego banku analizuję sytuację.
— Nasi klienci mogą wypłacać gotówkę w dowolnej wysokości w bankomatach PKO Banku Polskiego i tutaj nie planujemy wprowadzenia zmian. Bank analizuje zmiany dokonujące się na rynku i nie wykluczamy żadnego scenariusza w zakresie wypłat gotówki w naszych urządzeniach przez klientów innych banków — Aleksandra Gieros, dyrektor komunikacji PKO BP.
Powolna śmierć bankomatów
Gdyby PKO BP zdecydował się na taki ruch, można się spodziewać, że jego śladem pójdą inni duzi gracze: Santander i Pekao, które dysponują licznymi sieciami bankomatów. Efekt może być taki, że klienci dwa razy zastanowią się, gdzie wypłacić pieniądze. Mogą też rzadziej korzystać z gotówki, a częściej używać karty. W szczycie pandemii Polacy przeszli przyspieszony kurs płatności elektronicznych i niewykluczone, że trend odwrotu do fizycznego pieniądza się utrzyma. Dla sieci bankomatów oznacza to powolną śmierć.
— Kiedy organizacje płatnicze drastycznie obniżyły stawki opłat bankomatowych, bardzo często padało stwierdzenie, że gotówka stopniowo będzie wychodzić z użycia, za 10 lat już nikt nie będzie jej potrzebował, a bankomaty będzie można zobaczyć tylko w muzeum. Dziś to karty płatnicze, które miały wyprzeć gotówkę, powoli odchodzą do lamusa, zastępowane przez rozwiązania mobilne, natomiast wielu klientów ciągle korzysta z gotówki i ograniczenie jej dostępności spowodowałoby ich wykluczenie — uważa Tomasz A. Sokołowski, product owner Tribe Daily Banking Urządzenia Samoobsługowe Santander Bank Polska.
Z naszych informacji wynika, że w ramach Związku Banków Polskich trwają analizy kwestii wykluczenia ekonomicznego klientów, szczególnie starszych, którzy lubią i chcą posługiwać się gotówką. Problem jest bardzo złożony, bo żeby umożliwić społeczeństwu szeroki dostęp do bankomatów, ktoś musi za ich utrzymanie płacić. Możliwości są dwie: albo rewizja stawek bankomatowego interchange, albo wprowadzenie surcharge, czyli dodatkowych prowizji od każdej wypłaty. Obydwa rozwiązania prowadzą jednak do wzrostu kosztów klienta. Z badań prowadzonych przez NBP w latach 2012-14 wynika, że Polacy absolutnie nie godzą się na wzrost opłat.
Alex
Koordynator projektu