Jak smog wpływa na rozprzestrzenianie koronawirusa?
O związku między koronawirusem a smogiem naukowcy alarmowali kilka miesięcy temu.
Już w kwietniu pojawiły się prace włoskich i duńskich naukowców, którzy wskazywali, że zanieczyszczenie powietrza na Północy Włoch było jednym z czynników, który sprzyjał bardzo szybkiemu rozprzestrzenianiu się koronawirusa i ciężkiemu przebiegowi infekcji u zakażonych w tym rejonie.
Do podobnych wniosków doszli eksperci z brytyjskiego Office for National Statistics, którzy analizowali przypadki zgonów wśród zakażonych koronawirusem. Na tej podstawie wysnuli tezę, że oddychanie smogiem, zwiększa ryzyko śmierci u chorujących na COVID-19 nawet o 6 proc.
– Zwracałem na to uwagę już wiosną. To były pierwsze obserwacje, kiedy się zaczęła pandemia. Widać to było na przykładzie Włoch, gdzie wiele zachorowań dotyczyło Doliny Padu, czyli tej głównej zanieczyszczonej strefy włoskiej. Włosi wykazywali silną korelację między COVID-em a smogiem. Takie same korelacje wykazano później w Stanach, pokazując, że koronawirus dotykał przede wszystkim mieszkańców wschodniego i zachodniego wybrzeża – przypomina dr hab. Tadeusz Zielonka z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, który jest przewodniczącym Koalicji Lekarzy i Naukowców na rzecz Zdrowego Powietrza.
Ekspert zwraca uwagę, że istnieje silny związek między liczbą przypadków infekcji wirusowych a stężeniem pyłów zawieszonych PM2,5 i PM10. Dobitnie pokazał to okres lockdownu.
– Lockdown spowodował ogromny spadek zanieczyszczeń powietrza. Te spadki zanieczyszczeń np. związkami azotu, które są pochodną spalania ropy w silnikach spalinowych, w niektórych krajach sięgały 55 proc. W Polsce było to oceniane na 38 proc., czyli był to bardzo znaczący spadek. To z kolei przełożyło się na ograniczenie szerzenia się koronawirusa – twierdzi ekspert.
Koronawirus wykorzystuje smog jako środek transportu
Dr Tadeusz Zielonka zauważa, że koronawirus może osadzać się na smogu i przemieszczać na drobinkach pyłu zwieszonego w powietrzu. Dzięki nim dłużej się utrzymuje i łatwiej dociera do naszych płuc.
– Z wcześniejszych badań niedotyczących tylko koronawirusa, wiemy, że wirusy unoszą się w powietrzu, a zanieczyszczenia powietrza są dla nich nośnikiem. Wirus osadza się na tych cząstkach pyłu. My wdychamy jakieś drobne pyły, a na nich są wirusy. W związku z tym zanieczyszczenia powietrza odgrywają rolę pojazdów transportowych, dzięki którym one dostają się do naszych dróg oddechowych – tłumaczy pulmunolog.
Dla nas to są drobne pyły, ale dla wirusów o nanometrowych wielkościach, to są olbrzymie cząstki, które stają się ich kulami transportowymi – dodaje.
Ekspert wskazuje na jeszcze jedno niebezpieczeństwo: zanieczyszczenia powietrza mogą zwiększać podatność na infekcje układu oddechowego i pogarszać ich przebieg. To może oznaczać, że osoba mieszkająca w rejonie, gdzie stężenie pyłu jest wysokie, jest bardziej podatna na zakażenie, jak również rozwój przewlekłych chorób układu oddechowego, bo pyły uszkadzają śluzówkę dróg oddechowych.
– Te pyły to są substancje chemiczne, które działają drażniąco na śluzówkę, uszkadzają ją, a uszkodzona śluzówka staje się łatwiejszą zdobyczą dla wirusów. Smog odgrywa w przypadku koronawirusa podwójną rolę: zapewnia mu transport i ułatwia wniknięcie wirusa do organizmu – zaznacza dr Zielonka.
Dr Zielonka: Czekają nas trzy zarazy: COVID, grypa i smog
Dr Zielonka uważa, że w najbliższych miesiącach czekają nas kolejne wzrosty zakażeń koronawirusem. Jednym z czynników, który będzie wpływać na wzrost zachorowań, jest osłabienie naszego układu oddechowego właśnie przez smog. – To nie wirus jest silniejszy, tylko my słabsi – ostrzega.
Ludzie zaczęli palić w piecach, zaczęli palić śmieciami i produkować smog. To spowoduje zwiększoną liczbę zakażeń z powodu osłabienia naszej odporności i uszkodzenia dróg oddechowych stanowiących naszą barierę przed wirusem. Wirus pozostał ten sam, ale my sami teraz jesteśmy słabsi, częściowo za sprawą smogu.
Ekspert zauważa, że największe zagrożenie w sezonie jesienno-zimowym, z którym będziemy musieli się zmierzyć to kumulacja infekcji grypy i koronawirusa przy osłabieniu organizmu przez smog.
– Dlaczego wirusy łatwiej atakują zimą? Problem infekcji w sezonie jesienno-zimowym jest spowodowany tym, że my jesteśmy wtedy słabsi, bardziej podatni na infekcje, a tę podatność zawdzięczamy m.in. zanieczyszczeniom powietrza. Oczywiście jest to jeden z czynników składowych. To jest gra sił, na którą ma wpływ m.in. ilość i zjadliwość wirusa, stan naszej odporności, stan naszych śluzówek, kondycja dróg oddechowych i stan powietrza.
– Czekają nas trzy zarazy: grypa, COVID i smog. I dopiero wtedy będzie dramatyczna sytuacja, kiedy te trzy plagi się nałożą – dodaje ekspert z Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Alex
Koordynator projektu