Dr n. med. Wojciech Bichalski zachorował na COVID-19 pod koniec marca. Był w ciężkim stanie. Pokonał chorobę, ale do dziś nie wrócił do pełnej sprawności. Stracił 17 kilogramów. Teraz walczy z powikłaniami. Mimo że od choroby minęły cztery miesiące, nie jest w stanie wrócić na salę operacyjną, bo nadal ma problemy z prawidłowym oddychaniem.
Mimo tego, że jestem lekarzem, to przyznaję, że pierwsze objawy infekcji, mogą być mylące. Oczywiście najczęściej zaczyna się od jakiegoś dyskomfortu fizycznego, niewielkiego kaszlu, zwyżki temperatury, które każdy interpretuje na swoją korzyść, stwierdzając, że to pewnie jakieś przechłodzenie, czy przeziębienie. U mnie przebiegało to w podobny sposób. Początkowo po nocnej dawce aspiryny dolegliwości minęły, ale po kilku dniach ulgi, nastąpiło nasilenie – wspomina dr Wojciech Bichalski. – Temperatura dochodziła do 38-38,5 stopni. Do tego towarzyszyło mi uczucie rozbicia, zmęczenie i coraz silniejszy kaszel – dodaje lekarz.
Testy potwierdziły przypuszczenia lekarza – był zakażony koronawirusem. Chirurg zachorował jeszcze w marcu, kiedy wszyscy łącznie z lekarzami, mieli bardzo ograniczoną wiedzę na temat przebiegu choroby.
Dr Bichalski zdecydował się opowiedzieć swoją historię, by ostrzec innych przed lekceważeniem koronawirusa. Nikt nie wie, jak jego organizm zareaguje na zakażenie, a wirus może z dnia na dzień postawić człowieka na granicy życia i śmierci.
„Mam zwłóknienia w obszarze płuc. Praca w maseczce przez kilka godzin jest poza moim zasięgiem, na razie”.
Dr Wojciech Bichalski, specjalista chirurgii, właściciel NZOZ Bi-Med w Tarnowskich Górach: Liczba kontaktów w klinice, w przychodniach, w których pracuję, sięga 150 osób dziennie, nie jestem w stanie powiedzieć, od kogo się zaraziłem. Zresztą dla mnie to nieistotne.
Alex
Koordynator projektu