W sobotę 31 października Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że w ciągu ostatniej doby pozytywne wyniki testów na koronawirusa zostały potwierdzone u 21 897 osób. Najwięcej przypadków odnotowano w województwie mazowieckim – 3138, wielkopolskim – 2329 i śląskim – 2274. Z powodu COVID-19 zmarło 41 osób, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarło 239 osób.
„To, co się dzieje, to jest zły sen lekarza, który się sprawdza”
Dr Michał Sutkowski, Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, odniósł się do rekordowej liczby dotyczącej zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 w kraju. Lekarz szczególne zagrożenie dla dalszego rozwoju pandemii widzi w gromadzeniu się protestujących na ulicach.
– No i się zaczęło, końca tego nie widać. Musimy przestać żyć w „Matrixie”, w nierzeczywistości, bo my żyjemy w jakimś absolutnym braku kontaktu z realnością. Mówię tu o zachowaniach ludzkich. Mamy ludzi na ulicach. Niezależnie od tego, co myślimy o wyroku TK – bezpieczeństwo publiczne i sanitarne wszystkich obywateli jest obowiązkiem nadrzędnym. To, co się dzieje, to jest zły sen lekarza, który się sprawdza. Martwię się po prostu, bo nie widzę, żebyśmy próbowali pokonać epidemię. Walczymy ze sobą w najmniej odpowiednim momencie – grzmi dr Sutkowski.
Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych podkreśla, że restrykcje, które wprowadził rząd, nie dają jeszcze rezultatu. Ewentualnej poprawy można byłoby się spodziewać najwcześniej za tydzień. Ale fakt, że w całej Polsce ludzie masowo wychodzą na ulicę – a wczoraj odbył się protest, który zebrał rekordową liczbę około 100 tys. protestujących – może przyczynić się do tego, że poprawy nie będzie.
– To jest swoista wojna domowa w czasach pandemii. To jest po prostu bez sensu. Polska jest podzielona od lat, ale teraz widać to szczególnie. Trzeba to tak rozwiązać, aby nikt nie poczuł się przegrany. Ja nie mówię, kto ma rację i nie chcę tego rozstrzygać. Ale patrzę pod kątem szalejącej pandemii, fundamentalnych spraw zdrowotnych. Jak my się nie ogarniemy, to wirus nas ogarnie. Naród prowadzi ze sobą wojnę w czasach pandemii, to skończy się to dramatem, armagedonem społecznym. Jeżeli liczba zakażonych wciąż będzie rosła, służba zdrowia będzie w katastrofalnym stanie. Skończy się całkowitym paraliżem, a wiadomo do czego prowadzi – ostrzega lekarz.
Co z kolejnymi restrykcjami?
Dr Sutkowski uważa, że decyzja o całkowitym lockdownie zbliża się nieuchronnie i wskazuje, jakie jeszcze działania powinien podjąć rząd, aby zahamować pandemię.
– Żandarmeria powinna być zaangażowana w walkę z pandemią. Trzeba budować izolatoria i bardzo jasno powiedzieć chorym: „jesteś chory, nie wychodź z domu”. Podejrzewam, że za chwilę będzie decyzja o lockdownie. Powinniśmy robić wszystko, żeby do niego nie doszło. Ale co ma robić państwo, jeśli tych zakażeń będzie jeszcze więcej, bo nikt nie reaguje na obostrzenia, nie przestrzega ich? Moim zdaniem decyzja o lockdownie w takiej sytuacji prędzej czy później będzie.
Lekarz zwraca szczególną uwagę na odpowiedzialność ludzi. To w ich racjonalnych zachowaniach upatruje szansę na odwrót pandemii.
– Ten odwrót jest jeszcze możliwy, od kilku dni powtarzam, że najbliższe 10 dni będą kluczowe. Jeżeli teraz weźmiemy się wszyscy w garść, jeżeli do protestujących, rządzących i przyglądających się protestom dotrze, że bezpieczeństwo sanitarne wszystkich obywateli jest obowiązkiem nadrzędnym, bo inaczej prowadzimy kraj do śmierci, to jeszcze z tej drogi możemy zawrócić. Jeśli nie, to za kilka dni będzie ogłoszony lockdown. To zależy od nas wszystkich – rządzących i rządzonych, lekarzy i dziennikarzy. Od naszej mądrości, wyrozumiałości, wzajemnego szacunku i spokoju społecznego. Każdy może się do tego przyczynić – kończy dr Sutkowski.
Mniej zaniepokojony protestami jest prof. Robert Flisiak, specjalista do spraw chorób zakaźnych i kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, który w programie Newsroom WP stwierdził, że:
– Jeżeli przyjmujemy, że maseczki są skutecznym zabezpieczeniem w pomieszczeniach przy zachowaniu dystansu, przy skróceniu do minimum czasu kontaktu i zachowaniu odległości, jeżeli uważamy, że one zapewniają wystarczające bezpieczeństwo nawet w pomieszczeniach, mało tego, nawet na oddziałach szpitalnych, gdzie pracują po dwie-trzy osoby w gabinecie czy nawet w biurach, to tym bardziej na otwartej przestrzeni nie powinno to stwarzać istotnego zagrożenia. To tym bardziej na otwartej przestrzeni nie powinno to stwarzać istotnego zagrożenia. Aczkolwiek nie można wykluczyć sporadycznych sytuacji.
Jak widać pozostaje nam zachować ostrożność. Jeżeli zdecydujesz się na udział w protestach, pamiętaj o maseczce, przestrzeganiu dystansu oraz dezynfekcji rąk. Tylko przestrzeganie zasad nas uratuje.
Dr Andrzej J.Samosiuk
Psycholog