Problem nie leży w braku respiratorów, a ludzi, którzy będą je obsługiwać
Wspomaga oddychanie, a czasami oddycha za podłaczonego pod niego pacjenta. Respirator jest niezastąpionym narzędziem przy niewydolności oddechowej, którą powoduje również COVID-19. Przez ostatnie tygodnie notujemy wzrost liczby wykorzystywanych repisratorów w leczeniu zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Nie jest to nic dziwnego, ponieważ krzywa zakażeń w Polsce pnie się w górę w szybkim tempie.
Czy powinniśmy się obawiać, że wkrótce lekarze będa musieli wybierać, kogo ratować? Jak się okazuje, nie powinniśmy bać się o liczbę urządzeń. Prof. Miłosz Parczewski zwraca uwagę na to, że problemem mogą być przede wszystkim braki kadrowe.
– Wiem, że duże problemy ma m.in. szpital w Koszalinie. W naszym szpitalu jesteśmy wypełnieni na ok. 80 proc. Będziemy przygotowywać kolejne łóżka w najbliższych dniach. Problem nie leży w liczbie respiratorów, ale w personelu, który musi te respiratory obsługiwać, bo respiratorów jest stosunkowo dużo, mamy techniczne zabezpieczenie, natomiast problemem jest brak ludzi: pielęgniarek anestezjologicznych, wyszkolonego personelu. Ktoś musi się tymi pacjentami opiekować – podkreśla ekspert.
Tego samego zdania jest Iwona Burcholska z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek.
– Jesteśmy nad przepaścią. Mamy za mało pielęgniarek na oddziałach podstawowych i brakuje na oddziałach, gdzie są respiratory – mówi Burcholska.
Matheo
Współpracownik