Tymbark jabłko-śliwka-gruszka zarażony koronawirusem.
Kto nie widział tego newsa ręka w górę! Dla tych co nie mieli “przyjemności” zapoznać się z kolejna głupotą krążącą po sieci krótki spoiler!
Rozpoczęcie akcji: widzimy mężczyznę ubranego w strój ratownika medycznego, który rozpakowuje i pokazuje do kamery test antygenowy, a następnie kładzie go u dołu innego testu, który już wcześniej leżał na stole.
Teraz akcja zasadnicza (uwaga trzymajcie się): nasz ratownik medyczny bierze porządny łyk napoju Tymbark jabłko-śliwka-gruszka (to ważne – każdy wie, że najlepszy jest jabłko-mięta), a następnie pobiera do strzykawki trochę tego zacnego trunku. Nakłada płyn na testy, które po chwili jeden z nich zaczyna reagować na obecność substancji.
Zakończenie akcji: test, który już wcześniej leżał na stole zaczyna automatycznie nabierać koloru pokazując wynik “pozytywny” – świeży test (ten dopiero co wyciągnięty z opakowania) nie pokazuje żadnego wyniku. Cóż oznacza brak wyniku? Sprawdził to Demagog – otóż “brak linii w obszarze kontrolnym oznacza, że materiał, który zaaplikowano nie jest odpowiedni do tego rodzaju testów i test jest nieważny”.
Całe szczęście sporo wątpliwości odnośnie “rzetelności” wideo zgłosili sami użytkownicy wykazując szereg wątpliwości co do faktu, że jeden z testów (ten co wcześniej leżał już na stole) automatycznie reaguje na ciecz, kiedy ten “świeży” nie wykazuje żadnego wyniku. Sporo wątpliwości wzbudziła również obecność innych “zużytych” testów które pojawiają się w kadrach.
Sprawę dla Demagoga skomentował również krajowy konsultant ds. diagnostyki laboratoryjnej, który wskazał, że test dopiero co wyciągnięty z foliowej torebki nie zareagował na ciecz – czyli zachował się prawidłowo. Co więcej czas reakcji testu to 15 minut – co sugeruje, że test, który zareagował “pozytywnym” wynikiem, mógł zostać wcześniej przygotowany na potrzeby wideo.
Covid-19 Fake News
Expert